Ponieważ od dłuższego czasu prowadzę zajęcia indywidualne, nie miałam potrzeby zbytnio udzielać się w mediach społecznościowych, czy reklamować się. Dlatego wiem, że część osób ćwiczących jogę kompletnie mnie nie kojarzy.
Ten wpis będzie takim moim : Cześć Wszystkim, pojawiam się na nowo!
Chciałabym zapewnić, że nadal uczę i to dość intensywnie. Uczę innych i uczę się nowego. Moja praca się zmieniła w ostatnim czasie dość mocno, o czym za chwilę się dowiecie.
A więc zaczynając od początku.
Zaczynałam ćwiczyć wtedy, kiedy było niewiele szkół w Warszawie. Zaczęłam od metody Iyengar’a. Chyba tylko taki styl jogi był znany. Ćwiczyłam w malutkim gronie wspaniałych kobiet. To był koniec roku 2000. W 2001 roku czekało mnie zdawanie egzaminów na studiach ekonomicznych i na koniec roku wyczekiwany ślub.
Decyzja brania udziału w zajęciach jogi była moim pierwszym przełomowym momentem. Joga była dla mnie wsparciem zarówno psychicznym, jak i fizycznym. W dużej mierze dlatego, że stała się moim hobby, moją pasją.
Kiedy rozpadła się grupa, przeniosłam się do jednej z pierwszych, dużych szkół jogi. Tam kontynuowałam ćwiczenia, aż do momentu kiedy zaczęło mi czegoś brakować.
I tak trafiłam na Ashtanga Jogę z Radkiem Rychlikiem. I to był rok, chyba, 2002 lub 2003. Dołączyłam do grupy, która już ćwiczyła, więc przechodziłam różne etapy fascynacji i znudzenia. Aż do momentu, kiedy zaczęliśmy ćwiczyć w stylu Mysore. Dopiero wtedy zrozumiałam o co chodzi w tym systemie jogi.
W 2004 roku zaczęłam prowadzić swoje pierwsze zajęcia. Na początku pojedyncze zajęcia, zastępstwa.
W tym samym roku wyjechałam do miasteczka Mysore, na południu Indii, gdzie przez pewien czas ćwiczyłam z K. Pattabhi Jois. W sumie spędziłam trzy miesiące w Mysore. Uczyłam się tam jak poprawiać w asanach, jak prowadzić zajęcia. Uczyłam się Ayurvedy, oraz pranajamy.
Po powrocie, na jesieni 2004 roku, zaczęłam na dobre uczyć Ashtanga Jogi. Uczyłam w różnych miejscach w Warszawie, w szkołach jogi, w fitness klubach. To był intensywny czas.
Bardzo pozytywny, ale pod pewnymi względami był to jeden z bardziej przełomowych momentów w moim życiu. Zakończenie pracy w finansach. Zakończenie małżeństwa. Ale ponieważ coraz więcej osób mnie kojarzyło to nie zmieniłam nazwiska. Zrobiłam to dopiero teraz, w ostatnich miesiącach 😉
Na fali dobrego czasu i szukania innych form rozwoju, uczestniczyłam w zajęciach z pracy z energią.
Uczestniczyłam w kursie nauczycielskim Kundalini Jogi. Był to pierwszy kurs organizowany w Polsce. Czyli znów, byłam jedną z pierwszych osób, które prowadziły zajęcia jogi, tym razem z Kundalini Jogi.
Potem próbowałam innych form jogi, rozwoju, medytacji, pracy z energią.
Jednak Ashtanga Joga była wiodącym stylem jakiego uczyłam i jaki sama ćwiczyłam.
Uczestniczyłam w wielu kursach, wyjazdach, warsztatach. Organizowałam wiele warsztatów i wyjazdów. Kontynuowałam współpracę ze szkołami jogi.
W 2011 roku otworzyłam swoje miejsce, ale nie wytrzymało presji czasu i dość szybko, bo po roku działalności zamknęłam szkołę.
Wróciłam do prowadzenia zajęć w zaprzyjaźnionych szkołach jogi oraz zajęć indywidualnych.
Nie pamiętam dokładnie, w którym momencie zostawiłam tylko pracę indywidualną. Ale to już trwa parę lat.
Ponowiłam też wyjazdy do Indii
W 2013 roku spędziłam miesiąc czy dwa na Goa, ćwicząc z Rolfem Naujokat
W 2014 roku, a następnie w 2016 roku, ćwiczyłam w Instytucie w Mysore, gdzie uczy Shri. R. Sharath Jois – Shri Pattabhi Jois a.
Ale to był też moment kiedy zaczęłam też szukać innych metod pracy z ciałem.
W 2016 uczestniczyłam w kursie na trenera Blackroll. Było to coś innego, ale bardzo pomocnego dla wszystkich ćwiczących i jogę i różne sporty.
Nadal można ze mną umówić się na zajęcia z rolowania rolkami Blackroll.
Także w 2016 roku uczestniczyłam w zajęciach, które były dla mnie czymś całkowicie nowym, trudnym, ale jednocześnie fascynującym. Był to kurs z osteopatą – mięśniowo- powięziowe balansowanie postawy. Wymagana była bardzo duża wiedza z anatomii i szerszej pracy z ciałem. Ja miałam wiedzę znikomą. Ale bardzo chciałam się czegoś nauczyć i nie poddawałam się.
Także w 2016 roku uczestniczyłam w kursie Medical Pregnancy Training – kurs ten postanowiłam zrobić po tym jak okazało się, że sporo moich klientek jest w ciąży i powinnam wiedzieć jak z nimi pracować.
Po tych kursach głównie jeździłam na mniejsze lub większe kursy z jogi, rozwoju, pracy z ciałem i pracy z energią.
Ale cały czas wiedziałam, że chcę uczestniczyć w jednym ważnym kursie – Blackroll Therapy, czyli kurs na trenera medycznego/terapeutę ruchowego.
I stało się, zapisałam się w 2020 roku, poszłam na pierwszy zjazd kursu ……. i szok…… gdzie ja jestem? Nic nie wiem, nic nie rozumiem. Kolejny zjazd nie było lepiej. Nie wytrzymałam, zaczęłam opuszczać zajęcia, chciałam całkiem zrezygnować.
Na szczęście organizatorzy stali się takimi moimi „aniołami stróżami” i przekonali mnie, że warto działać dalej. Działałam, ale już z inną grupą. Z grupą, która była przewspaniała, pełna energii, humoru i będąca ogromnym wsparciem. I to też się okazało być powodem sukcesu, bo wszyscy zdali egzamin.
I to był mój kolejny, bardzo przełomowy moment, wręcz przeskok w całej mojej pracy jako nauczycielki jogi.
Zmieniła się też moja praktyka, stawiam na całokształt pracy z ciałem, a nie tylko to jak mają wyglądać asany.
Dlatego, żeby przybliżyć swoją pracę i pokazać na czym ona polega, została utworzona moja strona wraz z blogiem. Już pod nowym nazwiskiem, z nową energią i nową, o wiele większą wiedzą.
Obecnie nadal uczę jogi, ale jogi z elementami treningu medycznego.
Jeśli chcesz ćwiczyć ze mną, to masz dwie opcje.
Możesz się umówić na konsultację, na której omówimy, sprawdzimy, potestujemy Twoje ciało. Jak ono pracuje. Nad czym trzeba popracować więcej. A jeśli masz jakieś dolegliwości bólowe to konsultacja u mnie jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Na podstawie wniosków wyciągniętych z konsultacji dostaniesz ćwiczenia jako praca domowa.
Druga opcja to umówienie się na regularne zajęcia. Ale i tak pierwsze zajęcia potraktujemy jako konsultację, tak aby wiedzieć z czym pracować.